H E R B A L I S T K I

Galeria Domu Norymberskiego w Krakowie, 

ul. Skałeczna 2

Artystki
Michalina Bigaj, Agnieszka Brzeżańska, Jagoda Dobecka, 
Magda Hueckel, Petra Krischke, Nina Paszkowski, Anna Zajdel
 
Kuratorki
Iwona Demko, Renata Kopyto

Wernisaż: 8.03.2023, godz. 18.00

Kiedyś wiedza na temat roślin czy grzybów należała do kobiet. Zielarki – herbalistki, zwane też znachorkami lub szeptuchami, znały i wykorzystywały ich naturalne właściwości, a tajniki stosowania przekazywały z pokolenia na pokolenie. Zioła miały zastosowanie praktyczne we wszystkich dziedzinach życia; w kuchni, w kosmetyce, leczeniu, czy w obrzędach. Kobiety potrafiły wykorzystać każdy element rośliny, od kwiatów po korzenie. Ich porad zasięgali ludzie z różnych warstw społecznych, a skuteczna pomoc sprawiała, że cieszyły się powszechnym autorytetem. Często były to niezależne, samotne kobiety, które żyły w zgodzie z cykliczne odradzającą się naturą i z tego harmonijnego współistnienia czerpały swoją siłę. Zielarki były więc pierwszymi farmaceutkami, prekursorkami medycyny naturalnej.

Jak każda wiedza, również ta zaczęła być postrzegana jako zagrożenie.  Z czasem pozycja kobiety – uzdrowicielki zaczęła się zmieniać, podważano ich wiedzę i umiejętności. Słowo „wiedźma” (wcześniej „wied’ma”), które dziś ma tak pejoratywne znaczenie, zgodnie z etymologią określało osobę wiedzącą; „tę, która wie” (od prasłowiańskiego czasownika věděti – wiedzieć). Staroruskie słowo vědьma znaczyło znachorka. Stąd dawne określenie zielarki, jako mądrej, a kobieca mądrość wywoływała strach, lęk i niepokój. Zaczęto więc tworzyć obraz wiedźmy jako złej, zwykle starej i brzydkiej kobiety, która układa się z diabłem, a ten obdarza ją szatańską mocą i tajemną wiedzą. Umiejętność uzdrawiania została przejęta przez medycynę, która stała się nauką uniwersytecką, a zawód lekarza mogli uprawiać wyłącznie mężczyźni. Natomiast kobiety wykorzystujące swoją, przekazywaną przez pokolenia, wiedzę, z pozycji kapłanek, zdegradowano do szalonych i groźnych czarownic.

Niewiele zielarek-uzdrowicielek przeszło do historii, bo ta pisana była zwykle przez mężczyzn. Jednak to ich umiejętności, aż do końca XIX wieku, wykorzystywano w powszechnym domowym leczeniu. Wiele informacji na temat ówczesnej wiedzy ziołoleczniczej przetrwało do dziś i są stosowane np. w medycynie ludowej. Ale wiele z tej wiedzy utraciliśmy. W Polsce jest 3425 gatunków roślin, 1278 z nich stosowano w tradycyjnym zielarstwie. Współcześnie zaś używamy jedynie około 100.  Powoli ponownie odkrywamy uzdrawiającą moc lekarstw pochodzenia naturalnego, sięgamy nie tylko do receptur naszych babć, ale także do tradycyjnej medycyny chińskiej i hinduskiej. Fitoterapie przeżywają prawdziwy renesans, doceniane są także przez tradycyjnych lekarzy, którzy coraz częściej zastępują nimi leki syntetyczne, wspomagając nowoczesne metody terapeutyczne. Po zioła i rośliny sięgamy także w pielęgnacji ciała, coraz chętniej stosujemy je w kuchni. Na znaczeniu zyskuje też podejście holistyczne, w którym nie tylko zwraca się uwagę na objawy pojedynczej choroby, ale również na dietę, emocje i na profilaktykę.


Iwona Demko