W nowym numerze Arteonu (11/2009) z Magdą Hueckel rozmawia Adam Andrzej Fuss.

[fragment]

Jako medium komunikacji wybrałaś fotografię...
Fotografia urzekła mnie transparentnością, nieprzewidywalnością i oczywiście możliwością zatrzymania chwili. Czasem zdjęcie ukazuje to, czego nie widać gołym okiem. Odkąd pamiętam, kolekcjonowałam fotografie, archiwizowałam je w albumach i tym samym opowiadałam historie, utrwalałam wspomnienia. Można powiedzieć, że kontynuowałam w ten sposób tradycję rodzinną – przede mną robili to mój dziadek i tata. Nie jest to jednak jedyne medium, jakim się posługuję. Kilkakrotnie sięgałam do obrazu wideo, zajmuję się również scenografią.

Skąd w Twojej fotografii tak mocne zainteresowanie tematem ciała?
Nie tylko w fotografii. Fascynuje mnie ciało jako mechanizm. Znowu sięgnę do dzieciństwa – moją ulubioną zabawą było szukanie martwych owadów i robienie im grobów. Na studiach uczęszczałam na nieobowiązkowe dla mojego kierunku zajęcia z anatomii. Z zapartym tchem odwiedzałam prosektorium. Potem zaplanowałam i zorganizowałam zrobienie dokumentu w Gdańskiej Akademii Medycznej podczas operacji. Jest to pewnego rodzaju obsesja tymczasowości, śmierci – to z niej wynika ciągła potrzeba konfrontacji z ostatecznością...